Kebab Pimps prezentują: Farma





lokalizacja: al. Piastów 16 (obok KFC)

menu: oprócz kebabów można tam zjeść śniadanie i normalny obiad z kotletem i ziemniakami. Oczywiście tylko, jeżeli dalej masz odwagę po lekturze tej recenzji.

degustowali: Niesamowity Reptail, Nieuchwytny Techno, Niezniszczalny Nero

telefon: 509 600 333

W tym wpisie nic nie jest dziełem przypadku. Celowo użyłem zdjęcia okładki pewnej książki aby zobrazować wam drodzy czytelnicy piekło które przeszła trójka naszych redaktorów...
Przymiotnik odnośnie Techno jak najbardziej oddaje niesamowitość tego pana- skuszenie go na kebabowe melo to jedno, a wydobycie recenzji z czeluści jego wielozadaniowego mózgu to drugie :) niemniej wkrótce się ona pojawi. Na razie swój żal wyrazili Reptail i Nero. Jedziemy z koksem:





Niezniszczalny Nero niszczy Farmę:
"Uciekając się do gróźb, szantażu, alkoholu tudzież innych używek, udało nam się w końcu wyciągnąć naszego drogiego Techno na wspólną degustacje. Zaczęło się lajtowo- w tajnej kwaterze Kebab Pimps mieszczącej się na skrzyżowaniu ulic Jagielońskiej i Piastów w pubie Rebedebe (pozdro dla barmanek;).  Najpierw omówiliśmy przy kilku wściekłych kwestię nowej laski Techno (dobra, smukła łatwo się nie puści a do tego 100% bambus z gumowa podstawka, świetnie leży w dłoni no po prostu cudo), a potem dodewastowaliśmy się u mnie na chacie. Poszło trochę wina, jakieś piwko, nawet chyba wódeczka oraz małe co nieco na dobry apetyt i właśnie wtedy, kiedy nasza destrukcja osiągnęła apogeum a Alexander Marcus rozkurwiał głośniki piosenką o hawajskich tostach padło jedno bardzo, ale to bardzo złowrogie zdanie:
„Chodźmy do Farmy”
Jako ze nie miałem zbytnio siły protestować, posłusznie podreptałem za Reptailem i Techno, któremu na myśl o żarciu morda cieszyła się niemiłosiernie. W imię dobrego smaku pominę to, co działo się po drodze jako ze rekordu szybkości to my nie, oj nie pobiliśmy. Następne pól godziny spędzone w Farmie  można określić tylko jako totalne nieporozumienie. Powiem tak drodzy czytelnicy- na pewno niejednokrotnie doświadczyliście sami takiej oto sytuacji: melanż jest gruby, włącza się gastro faza i człowiek w ilościach hurtowych zajada ze smakiem rzeczy, których na trzeźwo by nie tknął.  I tu refleksja- nawet nasz stan nie pomógł.   Sam lokal jak lokal, bez fajerwerków. Jeden z tych, gdzie masz wziąć żarcie, wcisnąć w siebie i spływać jak najszybciej.  Nawet za dużego syfu nie było w środku (wybaczam upaćkany sosami stolik, jako ze nie jestem pewny czy myśmy przypadkiem sami tego nie zrobili).  Szału nie ma również z obsługa-ot niemiłosiernie znudzona młodzież wykonująca katorżnicza pracę białych murzynów. W sumie dobrze, że w ogóle nas obsłużyli jako ze trochę niewyraźnie składaliśmy zamówienia ;) Pierwszy but na mordę dostałem, kiedy otrzymałem zamówione rollo. Wyglądało mniej więcej tak, jakby ktoś włożył je do kieszeni, potem na nie usiadł a następnie wyciągnął i zaserwował.  Pogniecione, niechlujnie skręcone ja się pytam co to ma być do ciężkiej cholery?! No ale praca to praca-nawet jak polega na jedzeniu kebabów i tyciu. Pocieszałem się myślą, ze czasem jedzenie nie wygląda apetycznie, ba nawet śmierdzi  a mimo to jest pyszne (patrz azjatycki owoc durian, którego nie wolno spożywać w pomieszczeniach publicznych ze względu na odór, ale za to ma wykwintny smak który można określić jako mieszaninę smażonego czosnku i cebuli czy śmietankowego sera i migdałów). Niestety, nic z tych rzeczy drodzy czytelnicy.  Żarcie wyglądało fatalnie a smak… cóż smak tego gówna jeszcze długo mnie prześladował. Po pierwsze primo pita- jak wspomniałem, nie dość że wymiętolona, to jeszcze zimna i mocno nieświeża.  Po drugie segundo surówki. No kuźwa czy ja wyglądam jak knur, któremu trzeba zapodać paszy do koryta?! (w tym momencie czytelniczki na bank krzyczą do monitora „Przecież Nero to świnia jakich mało!” Pozdrawiam was dziewczyny:) Nawalone zupełnie bez pomyślunku białej kapusty  posiekanej w kawały równie grube  jak żarty Reptail’a. Do tego marchewka sucha jak egipska mumia i równie nieciekawa w smaku. Po trzecie tercio mięso.  Czekaj, rewind, wróć. Jakie mięso?! Dosłownie kilka skrawków czegoś, co najwyraźniej było mieszaniną kilku kiedyś pewnie żyjących i czujących zwierzaków, które potem ktoś ubił i zmielił. Razem z sierścią, obora, rolnikiem i reszta fermy. Wstrząsające przeżycie. I wreszcie po czwarte quatro:  sosy.  Napisze tylko tyle-mam nadzieje, ze mimo iż paskudne, tłuste,  zawiesiste i obrzydliwe w smaku nie zawierały żadnego prezentu od kucharza.  Zjadłem ile mogłem a resztę wściekle cisnąłem do kosza  oczywiście nie trafiając. To po prostu czysta kpina, ponieważ za porównywalną cenę można iść kawałek dalej gdzie mieści się opisywany już przez nas boski przybytek o nazwie Ali-Baba. A tam piękne Turczynki w bikini zaserwują Ci  oryginalnego, pysznego Donera którego smak zmieli ci jaja w gwiezdny pył i jeszcze herbatę za friko dostaniesz. Właściwie nie wiem, dlaczego nie zamkną Farmy w cholerę-konkurencja spora a oni nie maja do zaoferowania NICZEGO dobrego.  Na zakończenie napiszę, ze mimo iż temat katastrofy w Smoleńsku jest przeze mnie traktowany poważnie i naprawdę mnie poruszył, to jednak do obchodzenia żałoby (jakiejkolwiek) to Farma nadaje się idealnie. To miejsce to kulinarny cmentarz,  gastronomiczna trupiarnia i kucharskie prosektorium.  Dobre może dla zombie ale normalny człowiek  powinien trzymać się od niego z daleka.  Omijać szerokim łukiem."
OCENA 1/10 (bo niżej się nie da)
Niesamowity Reptail w absolutnie zdumiewającym stylu komentuje:
"Godzina późnowieczorna, wchodzę do Farmy, nic nie zapowiadało tragedii jaka miała się za chwilę wydarzyć. Zaczynam przyglądać się menu w poszukiwaniu właściwego posiłku co zajęło mi chwil kilka. Zamawiam kebab z ketchupem, no i pierwszy zawód - brak wyboru co do mięsa, miałem taką ochotę na kurczaczka, a tu chuj - tylko wieprz. Usiadłem przy stoliku z współkompanami i cierpliwie czekałem na żarcie. Po w chuj za długim oczekiwaniu pani zza lady zakomunikowała mi o fakcie skonstruowania mojej potrawy. Odebrałem z jej rąk cieplutką szamę i....i kurwa musiałem sam zgadywać w którym pojemniku są widelce, bo cipa mi nie podała, co w moim stanie znacznego upośledzenia psychomotoryki było nad wyraz utrudnione. Czekając aż koledzy redaktorzy zostaną wyposażeni w arsenał, zacząłem przyglądać się swojej kolacyji. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to znaczne ilości ogórka konserwowego, z czego bardzo się ucieszyłem, bułka była bardzo ciepła i cienka, ale już kurwa wiedziałem że jest przyjarana i sucha jak trociny,a ketchup to był w takich ilościach jakby mi ktoś napluł. W końcu przeszliśmy do degustacji właściwej. Ogórki wydawały się nadzwyczaj smaczne, (co zapewne było spowodowane moją zaburzona percepcją smaku), oczywiście nie zabrakło czerwonej i białej kapusty w której, w śladowych ilościach, przewijała się marchew. Dobrze że chociaż ta jebana pasza była przyzwoicie popieprzona, bo było jej tyle, że znowu czułem się jak królik, nie wspomnę o braku, jakże ważnej w "szczecińskim" kebabie, cebulki - po prostu  faux pas. Dotarcie do mięsa wydawało się podróżą przez niekończącą się dżunglę. W końcu - JEST!! MIĘCHO!!  Taaa...mięsa była odpowiednia ilość i jak zwykle ketchup znajdował się na pieczywie, miast na mięsiwie. Wziąłem kilka pierwszych kęsów; czuć było masakrycznie silny smak przypraw które, chyba na szczęście, zabijały smak wieprza (pewnie dlatego że był "lekko" nieświeży), ale to jeszcze nic, to byłem w stanie znieść. Każdy następny kawałek to była po prostu obelga, uwłaczenie dla człowieczeństwa, to żarcie dla psów jest lepsze. Nie dość że mięcho poprzypalane to jeszcze twarde i gumowe jak opona samochodowa, miałem ochotę podejść do tej pizdy i jebnąć jej tym w twarz, jak coś takiego można ludziom sprzedawać, to ma być kebab?!? Na końcu zabrałem się za bułę, a właściwie za suchara który kiedyś był bułką. Ledwo przełknąłem to ścierwo, ale pod koniec nie dałem rady. Wyjebałem trocino-suchara z prawie 2/3 "mięsa" które dostałem...notabene JEDEN jebany śmietnik na cały lokal i to jeszcze pod samymi drzwiami, co to kurwa ma być? Jak już się wstawia stoliki i udaje "restauracyję" to, kurwa, powinno być kilka porządnych kubłów umieszczonych w strategicznych miejscach. Będąc naiwnym, mam nadzieję że inne "potrawy" w tym lokalu są lepszej  jakości, lecz po tym doświadczeniu stanowczo odradzam, szczególnie biorąc pod uwagę mój stan psychofizyczny."
ocena -8/10

3 komentarze:

  1. podpalmy ten przybytek SEJTENA!

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha okey to ja trochę was zaskoczę i obronię farme i powiem że jej jedyna zaletą nie jest to że jest 24 i w centrum
    I każdy o nia zachacza rano by zjeść czy wraca z heya , 77 , escape czy jakiejś biby weekendowej
    Druga rzecz nigdy nie jadłem kebaba w farmie
    A koleś co uwielbia gotować raz (dawno 2006 temu) zamówił sałatę bo ... bo nie wiem ... coś go jebło
    I też styrał tą sałatę że jest mega nieświeża i na chuj wogule robią coś takiego , tylko sobie opinie szargają
    Ja go pojechałem że po jakiego grzyba zamawia sałatę , to nie jest salad bar czy coś
    Ale no .. to by sie zgadzało co do ich sałat

    Co jest zajebistego w farmie :
    Chickin Sandwich !!! jest duży można się nim najeśc (albo mozna było) i jest pyszny (albo był)
    kosztuje obecnie 7zł(coś)
    Ale na początkach farmy kosztował 3.50 :D :D czujecie czujecie :D I dostawałeś dokładnie takie wielkie mięso i bułke jak na obrazku a nie jak w mc.donaldach i innych że na obrazku zawsze wieksze i fajnie jest
    Full powaga ale nie było tak dobrego i taniego żarcia jak chickin sandwich z lat hhhmm 2003 albo 2006 ale na bank w 2006 sie zajadałem tam i dalej był przepyszny
    Dzidek raz mnie namówił na ich ziemniaki z boczkiem polane bodajże serem topionem też pycha.
    No i nic nie poradzisz na obsługę ludzie się zmieniają
    A kiedyś hot studentka obsługiwała farmę przez rok albo 2 czasu i za każdym razem jak tam bywałem była jakasz hot laseczka z która można było poświrować
    Ale no co .. ludzie sie zminiają w knajpach tak samo jak kucharze na zapleczu
    Nikt przecież nie siedzi i nie robi kariery w kfc ^^
    Chyba że to jakaś koreańska lub chińska knajpka i tam cały czas jedna rodzina gotuje i menadzuje
    W każdym razie to chickin sandwich za 3.50 podbił ludzi i rozsławił farmę i jej 24 łatwy dostep podrodze z imprez sprawia e jej ni zamkneli
    Napewno się nie chodzi tam na kebaby :P ale myślę że to już odkryliście ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Acha jeszcze dodam że zabrałem do farmy po tym jak koleżanka mi pokazała farme a jej wcześniej koleżanka (bo wchuj zajebista była kiedyś i się zaczeło rozchodzić)
    Wkażdym rzie zabierałem koleżanki i kolesi i każdego oczarował albo rozjebał zajebistość chick sandwicha
    A w czasach 7.50 ja wspominałem że to samo , tak samo wielkie kosztowało 3.50 to dziczeli i niemogli w to uwierzyć
    I zawsze wcinałem tego chickin sandwicha bo był tak dobry że niechciało mi sie niczego innego próbować tam
    Ale wiadomo jeśli że jeśli obecnie kuchasz i obsługa śmierdzi i jak bułki suhe są albo zaczeli żydzić żarcia .
    To ten chickin sandwich też juz nie będzie tak duży ani tak smaczny jak kiedyś :(

    OdpowiedzUsuń